Wczytuję dane...

Moja covidowa historia

Moja covidowa historia

Chciałabym Wam dziś opowiedzieć moją covidową historię….

covid-19

Chorowałam dwukrotnie (1,5 roku między tymi dwoma zakażeniami). Za każdym razem „przynosiłam” tego wirusa z pracy. Przy pierwszej chorobie pracowałam w gabinecie lekarskim, a przy drugiej w aptece (m.in. wykonywałam testy COVID). Jak sami widzicie obydwa miejsca bardzo ryzykowne. Przy takiej pracy trudno nie zarazić się Covidem, kiedy wokół mnóstwo chorych pacjentów.

W obydwu przypadkach moja choroba przebiegała na tyle łagodnie, że gdybym nie zrobiła testu, to z pewnością nawet nie wiedziałabym, że to jest ten wirus.

Co ważne… Moja dieta wówczas pozostawiała wiele do życzenia, bo w obydwu przypadkach, pracy miałam na tyle dużo, że nie miałam już czasu (ani siły) na przygotowywanie zdrowych, ciepłych posiłków. Często (zwłaszcza gdy pracowałam po godzinach), albo nie dojadałam albo ratowałam się jakimś batonikiem, czy fast foodem, żeby zaspokoić głód. Nie jestem zwolennikiem takiego jedzenia, ale czasami życie zmusza nas do wybrania drogi na skróty…

Do tego bardzo mało snu (ok 5 godz. na dobę) i niestety zero ruchu na świeżym powietrzu (na szczęście ten okres w moim życiu jest już zamknięty;))

Dla organizmu to była bardzo trudna sytuacja, łatwo takim trybem osłabić odporność i spowodować, że organizm podda się każdej chorobie. Dokładając do tego ryzyko w miejscu pracy… trudno było oczekiwać, że wirus mnie oszczędzi.

Ale, gdy już mnie dopadł, obszedł się ze mną bardzo delikatnie. Jeden dzień lekkiego osłabienia i stanu podgorączkowego – to wszystko…

Zdradzę Wam dlaczego…

Dlatego, że mimo, iż czasami mój tryb życia pozostawiał wiele do życzenia i czasami się go zwyczajnie wstydzę, to jednak bardzo dbam o swoją odporność a właściwie dba o nią:

  • lunazyna – białko wielu możliwości… m. in. bardzo intensywnie stymuluje układ immunologiczny do pracy, oraz
  • lizozym, czyli enzym bazowy dla odporności wszystkich ssaków m.in. nas ludzi.

To jest moja tarcza obronna przed wirusami i innymi chorobami.

 

Acha…  nadmienię jeszcze, że odkąd suplementuję się Lunacolem (to właśnie w nim jest ogromna dawka lunazyny i lizozymu) nie choruję (z wyjątkiem tych dwóch Covidów), mimo długiego, codziennego przebywania wśród osób chorych.

Ale… poza wzmocnieniem odporności, lunazyna ma mnóstwo innych właściwości.

Więcej na jej temat przeczytacie TUTAJ lub chociażby na Wikipedii. Nie musicie mi wierzyć na słowo ;) – możecie sprawdzić co inne, niezależnie źródła piszą na temat lunazyny.

 

I taki mały "bonusik" lunazyna hamuje proces rozpadu kolagenu zatem... przedłuża naszą młodość :) 

Należy jednak pamiętać o jednym. Lunacol jak każdy inny suplement nie działa z dnia na dzień. Przy suplementach (nawet tych najlepszych jakim jest m.in. Lunocol) niezwykle ważna jest systematyczność i cierpliwość. Suplementy działają przede wszystkim prewencyjnie i dzień po dniu budują siłę naszych organizmów. Nie należy zatem oczekiwać efektów po kilku dniach suplementacji.

Jeśli chcesz efektów, musisz być cerpliwa/cierpliwy… One przyjdą na pewno i mogą Cię zaskoczyć, bo zwykle są lepsze niż oczekujemy, ale to … taka nagroda za cierpliwość. Warto na nią poczekać :)